Wiele się u mnie ostatnio dzieje. Powoli wprowadzamy się do naszego domu. Pracy jest jeszcze ogrom. Jest ubogo, wiele, wiele nam jeszcze brakuje. Jednak nie ma to najmniejszego znaczenia po prawie 7 latach budowania możemy nocować na swoim, gotować, kąpać się i wdychać pełną piersią domowe powietrze:) Mały szkopuł tkwi w tym, że od naszego domku dzieli nas z 80 km, więc jesteśmy tam weekendowymi gośćmi. Wiemy, że ten okres szkolny spędzimy jeszcze po staremu, ale czas tak szybko biegnie... że za nim się obejrzę będziemy u siebie na stałe. Nie mam czym Was pozamęczać, bo jak już wspomniałam panuje u nas na dzień dzisiejszy minimalizm:) Piękno w tym minimalizmie jest takie, że za każdym razem gdy przyjeżdżamy zabieramy coś ze sobą, udomawiamy nasza przestrzeń, przenosimy kawałek naszej rodzinki:)
I piękne jest to, że nie tylko my dorośli się cieszymy, ale nasze dzieci aż szaleją z radości. Rozpiera je tam energia, pakują się cały tydzień, dopytują kiedy wreszcie tam pojedziemy. I to dla nas jest największym skarbem - wspólna radość, wspólny cel, wspólny czas:)
Namarudziłam Wam trochę. Wytrzymajcie jeszcze minutkę:)
Stwierdziłam, że zawsze chciałam mieć stołki drewniane przecierane. Takie, na których można przysiąść na chwilkę lub położyć w kąciku koc, poduchę czy misiaczka - tak jak u mojej Zuzi. Więc jak znalazłam czyste drewniane, to postanowiłam je sobie podmalować. Pobejcowałam, pomalowałam jeden na biało jeden na jasnoniebieski a potem poprzecierałam do upadłego:) I są. Takie moje, zwykłe, proste.
Jeden będzie u Zuzi, jeden u Natalki a trzeci, który czeka na szara odsłonę w sypialni lub kuchni.
Jeżeli macie chęć na podobny, to zapraszam - Pracownia czynna:)
I na koniec urywek naszego skromnego, pustego salonu przed pierwszym goszczeniem przyjaciół na swoim:)
Tak jak pisałam na FB u mnie dominuje nasza wałbrzyska porcelana. Dla mnie prosta, lekka i naprawdę ładna. Mam wiele zestawów z naszej Porcelany, załapałam się na wielkie zapasy przy likwidacji zasobów Porcelany Wałbrzych - dosłownie za grosze. Na zdjęciu jeden z kompletów - biel ze złotym i kremowym i talerze w kwiatuszki.
Ściskam Was mocno i przepraszam za długie przerwy.
Aniu :) Cudny!
OdpowiedzUsuńTwoje dzieła są cudowne, moje mogą być jedynie OK:)
UsuńZ pewnością cieszycie się, że wreszcie na swoim i oczywiście, że to wielka radość. Urządzisz sobie Aniu powolutku. Tym bardziej, ze tyle możesz zrobić sama. Z pewnością będzie pięknie! Bogato nie znaczy miło i przytulnie. Często bogato to po prostu "hotelowo" i bezosobowo. A dom to przede wszystkim ludzie.
OdpowiedzUsuńStołki świetne i muszę przyznać, że chociaż nie przepadam za niebieskościami, to ten błękitny skradł mi serce. :) Pozdrawiam Cie, Aniu, bardzo, bardzo serdecznie i życzę powodzenia we wszystkim. :)
Wiem Dorotko, że na wszystko musi przyjść czas i lubię taką swoją pustkę w tym naszym domku. Nie przeszkadza mi, samą przyjemnością jest dowożenie choćby jednej podusi, czy pudełeczka:) Dziękuję za uznanie stołkowe:)
UsuńPiękny!!!!
OdpowiedzUsuńOj zaczerwieniłam się:)
UsuńFajniutki, idealny do przycupnięcia :) Znając siebie pewnie bym jeszcze wydziergała na niego szydełkowy pokrowiec na siedzisko ;)))
OdpowiedzUsuńUdanego urządzania domku! :)
Oj żałuję, że nie opanowałam jeszcze szydełkowania. Dziekuję i ściskam ciepło:)
UsuńWitaj mam dla Ciebie nasionka białych dyniek, czy masz na nie ochotę, zajrzyj do mnie i napisz adres na maila, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj mam dla Ciebie nasionka białych dyniek, czy masz na nie ochotę, zajrzyj do mnie i napisz adres na maila, pozdrawiam
OdpowiedzUsuń