poniedziałek, 23 listopada 2015

Powolne świąteczne przygotowania

Już nam lekko przyprószyło, szyby oszroniło... Idzie zima, a ja trzęsę się z zimna jak listek na wietrze. A to dopiero początek... Z roku na rok mam w sobie mniej odporności na chłód. I ten zewnętrzny i ten wewnętrzny. 

Ten czas już przedświąteczny (sklepy nie dają nam o tym zapomnieć) z każdym rokiem celebrujemy coraz bardziej. Chyba się starzeję:) Zabieganie nasze jest zbyt wielkie, dzień za dniem umyka nam między palcami... 

I gdy wyjeżdżamy na weekend do naszego domku, gdzie nie ma telewizji, gdzie za oknem cisza i ciemność, a w kominku tylko błyskają płomienie, to tak sobie myślę i  dopiero czuję, jak wiele pięknych chwil marnujemy, ile przegapiamy... Powoli zaczynam z tym walczyć, a tak naprawdę z sobą, by moje dzieci przestały odczuwać nasz stres i zaganianie. Są za młode, by już nabierać naszych złych nawyków. Dlatego te dwa dni w tygodniu stały się odskocznią, wyciszeniem, dają poczucie równowagi. Tam pieczemy razem z dziewczynkami, pomagają mi przygotowywać śniadanie czy obiad, jest czas na wspólną zabawę, grę, słuchanie muzyki czy poczytanie. Dzieci czerpią z tego garściami i powoli zaczynam widzieć tego efekty. A my? My wreszcie oddychamy pełną piersią. 

Świąteczne refleksje mnie naszły, choć do Świąt to jeszcze daleko:) Jak każda z Was i ja przygotowałam do sklepiku kilka świątecznych dekoracji i ozdób. Nie zarzucę Was dziś wszystkim jednocześnie, bo dostałybyście oczopląsu kolorystycznego:) Więc na spokojnie rusza pierwsza seria ptaszkowo - serduszkowa i moja kolejna ramka z mądrymi słowami na każdy dzień:)
















Życzę Wam spokojnego czasu przedświątecznego i udanych zakupów:) Także u mnie;)





środa, 11 listopada 2015

Drewniano mi;)

Witajcie kochani. Jejku czuję się jakby wieki mnie tu nie było. Krótszy dzień i ciemność jednak daje mi się we znaki. Tempo pracy jakieś mniejsze. Senność to mój towarzysz codzienny. Walczę jednak, bo planów mam tyle i wewnętrznego przekonania także sporo, że odsuwam ziewanie na bok i biorę się za moje drobiazgi. Rozpoczęłam dużo renowacyjno -odnawialnych prac naszych drobnych mebelków, by przygotowywać je do naszego nowego domku. Mam więc chwilowo rozdwojenie jaźni, bo jedną nogą jestem tu a drugą u siebie:) Powiem Wam, że kolejne wielkie marzenie się spełnia i urealnia. Pierwsze to wspaniały mąż przyjaciel, dzieci  - czyli nasza rodzinka. Drugim było uwicie naszego gniazdka. Wiele lat czekaliśmy... I doczekaliśmy się. Jeszcze jakiś czas docelowo posiedzimy w innym mieście, u mamy za piecem, ale mamy swój kąt, miejsce do którego chcemy wyjeżdżać w każdej wolnej chwili. I wiemy, że już niedługo pozostaniemy tam na dobre:)



Ale nie o ty miało być. Odnawianie pozostawię na inny post. Dziś wpadam z pewną drewnianą tacą. Prostą, surową w swej prostocie. Taca jest pobielana, przecierana, taka sponiewierana lekko:) Na swym dnie ma transfer VINTAGE EDITIONS... Doczepione dwa drewniane uchwyt również są przecierane. 












Jak Wam się podoba? 
Taca już jest w sklepiku TUTAJ

Pan Mąż mocno wspierał siła i nową wyrzynarką;) Tak, tak, dostałam na urodziny kolejną wyrzynarkę. Tym razem jednak stacjonarną a nie ręczną, bo do tamtej to jakoś sił mi brakowało:)

Pochwalę się Wam jeszcze troszeczkę. Moja osóbka znalazła się w Kiermaszu Świątecznym na łamach magazynu "Moje Mieszkanie". To było wspaniałe kilka sekund zaskoczenia i myśli "chyba się pomylili":) Nikt nic mi nie napisał, że się "załapałam" dlatego dawno już o tym zapomniałam. Czasem dobrze potrzymać coś w tajemnicy:)