czwartek, 10 września 2015

Przestań przepraszać, za to, że żyjesz...





Nie lubię się zbytnio wynurzać jeżeli chodzi o moją osobę... ale coś mnie natchnęło do napisania tego postu... Może gdy "przyznam" to głośno, to w to uwierzę...

Wiem, że każdy ma lepsze i gorsze chwile. Ja jestem jak sinusoida -raz w górę, raz w dół... Emocje zawsze we mnie buzują i skaczą jak szalone. Zbyt szybko się emocjonuje, zbyt szybko, wpadam w euforię a potem w smutek. Taka moja uroda, jak to mówi mój mąż.

I tak ostatnio biłam się ogromnie z wieloma moimi myślami, codziennymi sytuacjami. Miałam wrażenie, że stoję w miejscu, choć przeogromnie chcę dać krok do przodu. Ciągle w głowie szukałam pomysłu na zmianę, na poprawę, na realizacje pomysłów, planów, których w pewnym momencie pojawiło się zbyt wiele...
Myślałam, chyba jeszcze tak myślę, że zamknęłam się w puszce pełnej lęków. Trochę uprzykrzyłam mojemu mężowi życie ciągłym marudzeniem, wieszaniem się na ramieniu ze słowami "Błagam pomóż mi znaleźć rozwiązanie". I wtedy moja druga połówka, mądra i kochana powiedziała zdanie, które zbiło mnie z tropu. No dwa zdania...
 "Aniu przecież Ty jesteś w najlepszym momencie swojego życia!"
"Przestań w końcu przepraszać wszystkich, za to, że żyjesz!!!"

No kop na miejscu, zimny kubeł wody, uderzenie pioruna... co kto woli. Sens jeden. Przesadziłam. Zapomniałam się. Zapędziłam w ślepą uliczkę...

I ciężko to przyznać, ale tak jest. Znów zapomniałam patrzeć na to co mnie otacza okiem - dziś i teraz. Zapomniałam, że mogę cieszyć się życiem. Nie pozwalałam sobie na to, bo cierpienie z tamtego roku przyćmiło mi wszystko. 
Przecież zbliżamy się do ukończenia domu - NASZEGO, wymarzonego, wyśnionego własnego kąta. Więc będę miała swoje ściany, swoje miejsce na ziemi. Przecież wreszcie rzucę nielubianą pracę i uwolnię się psychicznie od stresu, który mam fundowany codziennie. Przecież wyjadę w miejsce, które uwielbiam, do miasteczka, które zawsze mnie zachwycało i w którym czuję się dobrze. Przecież wreszcie oderwę się od dominacji mamy i będę miała szansę spróbować żyć z moją rodziną tak jak lubimy. Przecież.... 

No właśnie... Przecież ....

Mam wspaniałą perspektywę a przesłoniłam ją lękami o przyszłość. Że nie będzie pracy od razu, że pewnie wrócę do tego znienawidzonego przeze mnie zawodu, że dzieciom będzie ciężko w szkole, że ...
Przesadziłam... I faktycznie zaczęłam przepraszać cały świat za swoją obecność, podporządkowywać się, cierpieć na zapas, brać na siebie wszystko i wszystkich.

I tak siedzę sobie w pokoju, mąż wyjechał na mecz (maniak żużlowy:) i myślę, myślę... I wiecie, co? Naprawdę poczułam się lepiej, gdy przyznałam się do błędu. Wiele rzeczy chcę osiągnąć za szybko, no w gorącej wodzie kapana jestem. I bezczynność, brak wpływu na coś, oczekiwanie, strasznie mnie destabilizują. 

Dziś jednak sama kopnęłam się w tyłek ze słowami "Kobieto weź się w garść, zacznij się cieszyć i doceniać to co masz".

Zamiast wskoczyć po pracy w kolejną robotę, posiedziałam z dziećmi przy biurku, porobiłyśmy papierowe robótki, poczytałyśmy. Szok! Usiadłam, przystanęłam! Bez biegu, bez presji. Natalka zachwycona chodziła za mną w krok w krok, bo chwilę nie drżałam z nerwów.

Tak. Muszę teraz przeprosić. Przeprosić moje dzieci i męża za głupotę, za zapomnienie. Po śmierci taty miałam zwolnić, celebrować każdy dzień, bo nie wiemy, czy za chwilę spotkam się z kimś ponownie. Nie udało mi się. Zmarnowałam 1,5 roku... 

Teraz mam mocne postanowienie. I muszę wytrwać...


Uff... rozpisałam się jak nigdy, ale musiałam. Musiałam przyznać, to sama przed sobą.


A żeby Was nie męczyć ludzkimi rozterkami pokażę Wam pierwsze oznaki mieszkaniowe w naszym domku. jest kuchnia od tygodnia, łazienki, są szafy, biurko Natalki, część pokoiku Zuzi. Z końcem września będą drzwi do pomieszczeń. To ogrom pracy tegorocznej. Nie marzyłam nawet, że tyle uda nam się zrobić...










Miłego wieczoru kochani:)




14 komentarzy:

  1. Widzę, że dopadł Cię taki nastrój jak mnie ostatnio.. Dobrze, że jest już dobrze :) A chwile z bliskimi są najważniejsze, dobrze o tym wiem, bo sama straciłam tatę 3 miesiące temu.

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ściskam mocno, najmocniej... Ciężko się ogarnąć. Bo słabości wracają. Ale trzeba wreszcie spróbować się nie dać:) Tobie też tego życzę.

      Usuń
  2. Hmm...to o Tobie...? Czy o mnie...Zastanawialam sie juz i rece zalamuje...czy to nie lenistwo sprawia ze czlowiek stoi i czas marnuje.. odpada..nie jestem leniwa...a moze ten strach jest wygodny dla natury niektorych...?złudna wygoda...Ileż razy brałam sie w garsc...starczało na troche..Tobie życzę by wystarczyło na jak najdłużej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu a może "Anie" tak mają:) Życzę nam obu, by tej siły starczyło nam jak najdłużej.

      Usuń
  3. Oj widzę, że nie tylko ja jestem w gorącej wodzie kąpana. A kuchnia przepiekna!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu dziękuję za mile słowa - kuchnia pusta, ale czuję, że będzie to nasz ważny rodzinny kąt.

      Usuń
  4. Chyba każdy przechodzi przez takie chwile załamania, niestety. U mnie też występują duże amplitudy nastrojów. W jednej chwili jestem pełna szczęścia by w następnej usiąść i płakać. Smutne to takie bo trzeba ciągle się kontrolować by doceniać wszystko co się ma i celebrować każdą chwilę swojego życia. To niezwykle trudne ale staram się bardzo. Tobie również życzę spokoju ducha i żeby wszystko się poukładało pozytywnie. A czytam, że są duże szanse. Wszystko nowe. Nowy dom, praca, miejsce...To bardzo optymistycznie się przedstawia. Jakby nowe życie, od początku. Szczerze mówiąc chciałabym tak startować, zapisywać nową kartę. Pozdrawiam cieplutko. A kuchnia jest śliczna, taka jasna no i Nowa:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anitko ale te nowe życie też trochę przestrasza:) Tyle zmian, że oszaleć można. Jednak tak jak piszesz, trzeba próbować cieszyć się każdą chwilą.

      Usuń
  5. Aniu rozumiem Cie, ale zachęcam Cie do mojego podejścia do życia: ciesze sie z tego co mam i o więcej nigdy nie proszę. Jedynie to zawsze mówie, ze nie chciałabym mieć mniej:) A to co dzieje sie "pomiędzy" to zawsze jest "po coś". Nie ma nic bez przyczyny, nawet jak w danej chwili jest mi źle, to wiem że przyjdzie taki moment ze będzie lepiej. Masz piekna kuchnie i cudowny dom , zdrową rodzine... a reszta? Naprawdę mało istotna, bo co nam po "wiecej" jak nie mamy tego z kim dzielić????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz 100% rację Ewuń. Tylko czasem tak jakoś trudno uwierzyć w siebie, w "dobry los", w normalność. Sama nie wiem jak to opisać... Czasem po prostu jakiś lęk nachodzi i słabość. Ale będę walczyć z samą sobą. Obiecuję:)

      Usuń
  6. Fajnie mieć taką Połówkę u boku co pomoże zrobić krok do przodu. Przeżyłaś czas żałoby po swojemu, a teraz idzie nowe. Powodzenia : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysiu mam nadzieję, że to nowe będzie dobre i że będzie ten zapał i chęci. Cieszę się, że Cię tu widzę. Buźka:)

      Usuń
  7. Aniu, każdy z nas ma czasem gorsze chwile i trzeba sobie dać przyzwolenie na ich przeżywanie. Ważne, by nie przesadzić, ale widzę, że tutaj z pomocą przyszła Twoja druga Połówka :-) Rozumiem Twoje obawy, sama miewam podobne, ale życie jest tylko jedno.. a błędy? Co to są błędy? Wszystko, co robimy, to nasze doświadczenia, lekcje, drogowskazy na przyszłość. Nie ma co klasyfikować tego jako dobre lub złe decyzje, to od nas zależy, jak odbierzemy daną lekcję, czy okaże się, że po coś ona była. Ciesz się Aniu tym pięknym okresem, dziewczynami, mężem, domem (domem, waszym własnym domem! :-)). Ja Ci gorąco kibicuję :-) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj ze mną też jest rożnie i to więcej źle niż dobrze :( Recepty no to niestety sama nie posiadam.
    Czasem tryskam energią jak wulkan lawą, a czasem życie tak daje w kość, że wstać z łóżka mi się nie chce :(
    Życzę Ci Aniu samych pozytywnych chwil i ludzi wokół siebie :)
    Pozdrawiam, M.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za poświęconą chwilę i pozostawienie po sobie śladu. Pozdrawiam. Ania:)