Już nam lekko przyprószyło, szyby oszroniło... Idzie zima, a ja trzęsę się z zimna jak listek na wietrze. A to dopiero początek... Z roku na rok mam w sobie mniej odporności na chłód. I ten zewnętrzny i ten wewnętrzny.
Ten czas już przedświąteczny (sklepy nie dają nam o tym zapomnieć) z każdym rokiem celebrujemy coraz bardziej. Chyba się starzeję:) Zabieganie nasze jest zbyt wielkie, dzień za dniem umyka nam między palcami...
I gdy wyjeżdżamy na weekend do naszego domku, gdzie nie ma telewizji, gdzie za oknem cisza i ciemność, a w kominku tylko błyskają płomienie, to tak sobie myślę i dopiero czuję, jak wiele pięknych chwil marnujemy, ile przegapiamy... Powoli zaczynam z tym walczyć, a tak naprawdę z sobą, by moje dzieci przestały odczuwać nasz stres i zaganianie. Są za młode, by już nabierać naszych złych nawyków. Dlatego te dwa dni w tygodniu stały się odskocznią, wyciszeniem, dają poczucie równowagi. Tam pieczemy razem z dziewczynkami, pomagają mi przygotowywać śniadanie czy obiad, jest czas na wspólną zabawę, grę, słuchanie muzyki czy poczytanie. Dzieci czerpią z tego garściami i powoli zaczynam widzieć tego efekty. A my? My wreszcie oddychamy pełną piersią.
Świąteczne refleksje mnie naszły, choć do Świąt to jeszcze daleko:) Jak każda z Was i ja przygotowałam do sklepiku kilka świątecznych dekoracji i ozdób. Nie zarzucę Was dziś wszystkim jednocześnie, bo dostałybyście oczopląsu kolorystycznego:) Więc na spokojnie rusza pierwsza seria ptaszkowo - serduszkowa i moja kolejna ramka z mądrymi słowami na każdy dzień:)