poniedziałek, 27 października 2014

Creative Blog Tour...


Dość krótko jestem w tzw. blogowym świecie. Nie znam też wielu jego zakamarków. Jednak mimo to spotkała mnie bardzo miła niespodzianka:)

Zostałam zaproszona do zabawy w CREATIVE BLOG TOUR, czyli wędrówka po kreatywnych blogach - międzynarodowa zabawa, której celem jest poznawanie nowych osób, ich pasji  i talentów.
Myślę, że większość z Was spotkała się z tym wyzwaniem.









Wybrała mnie Aga z Różanej Ławeczki Tutaj



Jej blog to miejsce, które zauroczyło mnie od pierwszego wejrzenia:)
Cudne miejsce, cudnej osóbki. Kreatywnej, szalonej, pełnej pasji i poczucia piękna kobiety.
I nie wiem, jak to opisać słowami, ale czuję, że napotkanie jej na mojej drodze miało i ma dla mnie i mojego spojrzenia na życie wielkie znaczenie.
Aga dziękuję Ci kochana:)

A teraz chwila prawdy:)  Czyli moje odpowiedzi na fruwające po blogosferze pytania.
Trudno jest....

Nad czym obecnie pracuję?

Tak naprawdę to pracuję chyba nad sobą. Nad znalezieniem sił do tego co mi w głowie kiełkuje.
A tak na poważnie, pracując niestety kompletnie w świecie z innej bajki, wieczorami próbuję łapać się za odświętne akcenty. Przedmioty drobne, które mogę ogarnąć, których wykonywanie nie zajmie mi całego pokoju, bo zwyczajnie moja rodzinka utonęłaby w tych wszystkich puchach i puszeczkach:) I zaproponowano mi coś... jeszcze coś niewielkiego. Nie wiem, czy wypali, czy będzie to jakiś maleńki kroczek do przodu... Poczekamy, zobaczymy....:)

Czym moja praca różni się od innych?

Wydaje mi się, że niczym. Jestem samoukiem, podpatruję, patrzę na ręce, słucham i uczę się, uczę...
Dlatego czasami mam wrażenie, że jest we mnie pomieszanie z poplątaniem.
Gdyby pozwolono mi wreszcie usiąść spokojnie i zabrać się za to co w  głowie się kłębi, to pewnie pojawiłoby się coś oryginalnego, ciekawego... Ale jest jak jest. Powolutku, dla siebie, wieczorkiem do poduszki:)

Dlaczego piszę o tym co robię?

... pewnego dnia siedziało we mnie tyle myśli, tyle pragnień i brakowało  mi miejsca, w którym mogłabym to z siebie wyrzucić... I tak powstał pierwszy wpis. Strasznie nieśmiały, strasznie banalny, no po prostu strasznie było:)
A teraz... teraz pokochałam ten skrawek mojego dnia. Tak naprawdę Was - czytelników. Anonimowi, odlegli, a tak czasami bliscy...
To moja mała terapia, poszukiwanie siebie i odkrywanie nowych wspaniałych rzeczy i ludzi...

Jak odbywa się mój proces tworzenia?

Coś mi się wydaje, że już we wcześniejszych odpowiedziach zawarłam wszystko. Jak to się odbywa? Coś mi chodzi po głowie, ja chodzę w kółko szukając chwili, by przysiąść. Czasem padam za wcześnie, czasem wytrzymam i wytrwam do nocy, by wykorzystać chwilkę. Łapię za puszki, pędzel, serwetki i kleję. Lub wyciągam maszynę i morduję skrawek materiału, który za chiny nie chce przypominać tego, co sobie umyśliłam:) Jednym słowem... kombinuję!


No i nadszedł wreszcie czas na koniec moich wywodów. Chyba jeszcze nigdy tyle o sobie w jednym czasie nie powiedziałam - napisałam.
Teraz o czymś przyjemniejszym, czyli o osobach, które cenię, podziwiam i mam sentyment do ich blogów.

Trudno było i to nie z wybraniem cudownych kobiet, a z ich możliwościami czasowymi, by z nami dalej iść w głąb tej zabawy.

Jednak i tak ogromnie, przeogromnie się cieszę, że...

EWA
 z Shabby Shop Tutaj

http://shabby-shop76.blogspot.com/

przyjęła moje zaproszenie:)

Dziękuję Ewuniu...

Ewa zaraża nas swoją pasją tworzenia a czytanie jej bloga wciąga mnie jak dłubanie słonecznika ( a uwierzcie, że jak dopadnę, to oderwać się nie mogę;)
Wpadłam raz i utonęłam po uszy. Siedzę, czytam, podziwiam i w duchu marzę, że może kiedyś w dalekiej przyszłości będzie mi dane mieć tak zdolne i sprawne rączki.
Ma w sobie wiele cieplej energii, którą zawsze czuję w jej postach, w każdym po kolei, nawet gdy pisze, że pada ze zmęczenia.
Mogę się u niej spokojnie uśmiechnąć do monitora, a to cenny dar na wieczór...

Zaglądnijcie do niej koniecznie i pozostańcie na dłużej... dużo dłużej!!!

Jedno mnie w tej zabawie przekonuje - szansa zobaczenia w zwykłych kobietach coś naprawdę niezwykłego i wyjątkowego. Każda jest jedyną w swoim rodzaju. 

Mamy w Polsce kreatywne, mądre kobiety. Dumna jestem z Was dziewczyny:)


I tak mamy już koniec... 
Dziękuję Wam za wytrwałość i poświęconą chwilę. Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej ze mną i dzięki Wam będę czuła, że warto... warto coś w życiu robić:)

Trzymajcie za nas kciuki, razem za wszystkie i za każdą z osobna:)


Ściskam Was mocno, mocniutko.
 
Ania
 

środa, 22 października 2014

Wyniki, wyniki:)

Witam, witam i o wyniki pytam:)

Na początku dziękuję Wszystkim za odwiedziny, za obecność nowych osób. Sprawiacie mi wielką radość, naprawdę:) 
Jakoś tak przyjemnie i ciepło się robi mimo, że za oknem hula wietrzysko a temperatura spada w zastraszającym tempie.

Właśnie tempo... ja nie nadążyłam i potrzymałam wszystkich dłużej w ciekawości, co ta Anka wymyśli:)
Myślałam, że będę mega zorganizowaną kobietą i przed wyjazdem, tj. w jeden wieczór ogarnę niekończącą się listę rzeczy do zrobienia. Jak to zwykle w moim wydaniu bywa lista zmieniała się z minuty na minutę i utknęłam:) A co, nawet Supermence (spodobało mi się to określenie użyte u SeeHome na takie kobiety jak my - zaganiane, zapracowane, dbające o wszystko i wszystkich) czasem trzeba dać chwilę oddechu. No i nadszedł dzień podróży - cel- wesele szwagra, na które jechaliśmy aż na drugi kraniec Polski. Podróż dłuuuuga, męcząca, szczególnie z dzieciakami. Jednak to wyjątkowy dzień w naszej rodzinie, więc nie mogło nas tam zabraknąć.

Wróciliśmy w poniedziałek późną nocą, wtorek już do pracy i popołudniowe ogarnianie przywiezionego bałaganu... Ale dość tłumaczenia się. Teraz coś milszego i ciekawszego.





A więc wraz z Zuźką wydrukowałyśmy wszystkich uczestników (dla mnie super, bo aż 25 osób). Pocięłyśmy w paseczki, zwinęłyśmy i moje kochane rączki pomagały losować. 
Muszę Wam powiedzieć, że córcia dumna ogromnie, że mogła być pomocna, że brała udział w czymś, co niby tylko mama robi;) Mamusine serducho uradowane, bilecik wylosowany i ...





Wianuszek wraz z dodatkami poleci do:

Ani z bloga w małym domku

Aniu proszę o dane do wysyłki na maila:)




Muszę Wam powiedzieć, że Ani robótki i małe cudeńka mnie zachwyciły. Zawsze nie umiałam oderwać wzroku od takiej twórczości. Po prostu uwielbiam takie przedmioty:) 
Aniu kłaniam się nisko:)

I moja uszczęśliwiona pociecha:)



Dziękuję Wam za wspólną zabawę, za możliwość poznania nowych ciekawych osobowości i możliwość poczytania pięknych blogów. Już wiem, że pozostanę na wielu na dłużej.
Mam nadzieję, że i Wy również.

Miłej nocki:)



wtorek, 14 października 2014

Nauczycielsko:)

Chcę dziś zacząć od wielkich podziękowań dla wszystkich nowych i stałych osóbek, które mnie odwiedzają, wspierają. Dziękuję i ogromnie się cieszę, że spotykam Was na swojej drodze:)

Moje dzieci też miały teraz taką mała okazję i szansę na podziękowanie. I powiem, że wyraz szacunku do ich Pań jest szczery. Dziewczynki trafiły na fantastyczne kobietki, z werwą, zapałem i wielką sympatią do dzieci oraz chęcią przekazania im jak najwięcej.

Klasowe prezenty to już standard, a ja jak zwykle choć mały drobiazg dałam dzieciakom od siebie.
A co. Miała wprawdzie bardziej wybujałe plany i chęci, ale czasu jak zwykle troszkę mi zabrakło.

No więc tylko zakładki do książek. Są lekko pozłacane i posrebrzane, jednak na zdjęciach tego nie widać.















Trochę klimat jesienny się jednak mi udzielił. Pogoda na tyle ciepła i przyjazna, że śmiało mogę powiedzieć, ze taka jesień mi pasuje. 

I tak okrasiłam wiaderka na pędzle jedno dla mnie jedno do Różanej pracowni - Aga dziękuję:)





Witam wszystkich nowych odwiedzających, dziękuję za zaufanie i udział w zabawie.

Życzę pięknych jesiennych dni bogatych w uśmiech, choćby przez chwilkę:)



czwartek, 2 października 2014

Rozważna czy romantyczna?:)

Dziękuję Wszystkim za miłe odwiedziny i bycie choć przez chwilkę ze mną:) Zaprosiłabym Was chętnie na kawkę lub herbatkę z soczkiem malinowym i na ciepłe pogaduchy...

Brakuje mi takich wolnych, radosnych chwil... 

Odważyłam się wreszcie wybrać do lekarza, a dokładniej mówiąc zostałam tak zagoniona siłą. Nie znoszę przychodni, zapachu i widoku lekarskich pomieszczeń. Unikam ich jak ognia i tradycyjnie udaję, że z każdym zasmarkaniem, zakichaniem itp poradzę sobie sama, czyli czytaj "samo przejdzie". Niestety chyba się lekko dobiłam ostatnimi czasy i rodzinka zmusiła mnie do wizyty. 
Szczerze... do niczego mi to było. Leki lekami, a dokuczliwości zostały. Jak głowa mi pękała z bólu każdego dnia, tak pęka nadal. Dzisiaj myślałam, że już chyba oderwę ją sobie od reszty ciała, postawię z boku i odetchnę. Przeszło mi na chwilkę wieczorem a teraz znów wraca. Wredne dziadostwo...

Mimo wszystko chciałam pewnej osobie podarować anielicę na pamiątkę, dobre wsparcie. Wzięłam się ochoczo do pracy. Tradycyjnie wieczorną porą. Świateł nie mam za rewelacyjnych i trochę nie poszło mi tak jak sobie to umyśliłam.
Stwierdziłam, że chyba wezmę się za kolejną anieliczkę, bo ta jakoś mi nie leży...
Ale oceńcie sami... 


Sesja w stylu vintage:) Tak jakoś mi podpasowało. 












Jeszcze raz dziękuję.

Zapraszam do CANDY, które jeszcze trwa do 15 października:)